piątek, 22 października 2010

Przeprowadzki ciąg dalszy...

Wczoraj szalałam z naszą stroną www. Trochę odświeżona ale nadal nie jestem zadowolona z efektu. Siedziałam do piątej nad ranem nad nią bo w dzień i wieczorem mieliśmy masę innych zajęć. Pogoda paskudna i do dzisiaj nic się w tym temacie nie zmieniło. Wiało tak, że wciągnęłam na głowę moją zimową czapkę uszankę, czym wzbudziłam ogólną wesołość wśród reszty naszego stada.  Nawet siwy, którego moja "Połówka" sprowadzała z wybiegu, nie mógł się skoncentrować jak mnie zobaczył i co chwilę przystawał aby obejrzeć takie "cudo". Szłam obok nich mając radochę z dziwnych min konia, który nawet przestał zwracać uwagę na to kto go prowadzi, tylko z zafrapowaną miną (konie jak się okazało też takie mają), trącał moją czapkę nosem i zaglądał pod jej futrzane uszy, sprawdzając czy to część mnie czy może coś się do mnie przyczepiło. 

Przypomniało mi się jak mnie siwy pierwszy raz zobaczył w stroju beduińskim, w którym miałam jechać Arabian Native Costume. Nie pomyślałam wcześniej, że koniowi może wydawać się dziwna i straszna duża ilość powiewających szmat z przyszytymi do nich brzęczącymi monetkami i koralikami. Tak byłam przyzwyczajona i pełna zaufania do niego, że wcześniej nawet nie pokazałam mu się w tym stroju, nie mówiąc o próbnej jeździe. Twarz miałam zasłoniętą, wzorem  tradycyjnych  kobiet arabskich. Widać mi było tylko oczy. Jak prowadziłam konia w tych wszystkich fruwających szmatkach, ten nie przestraszył się, nie spłoszył, nie odskoczył tylko... Tylko co chwilę wyprzedał mnie o dwa kroki, zatrzymywał się i jak zaczarowany przyglądał się co się pod tymi zasłonami ukrywa. Przekrzywiał przy tym komicznie głowę, i trącał  nosem moją twarz jakby sprawdzał czy to na pewno ja. Ubaw miałam wtedy nieziemski. O jego inteligencji, skłonnościach do przemyśleń i spostrzegawczości przekonałam się już wielokrotnie. Kiedyś coś mi odbiło i zaczęłam robić sobie żelowe tipsy w kolorystyce dość wściekłej plus brokat. Siwy za każdym razem, gdy zmienił się drastycznie kolor na moich paznokciach, obserwował uważnie moje ręce. Ponieważ na co dzień konie widzą mnie w stroju roboczym, to gdy przyszedł taki dzień, że zajrzałam do stajni w sukience, mogłam zostać świadkiem jak Siwemu oczy niemal z orbit wyszły i koniecznie usiłował wyleźć prawie z boksu aby sprawdzić co to takiego mam znowu na sobie. Przeważnie daje mu się obwąchać i oglądnąć dokładnie, co kończy się tym, że muszę się albo przebrać albo wyczyścić, bo Siwus musi koniecznie namacalnie sprawdzić wszelkie nowinki ze świata mody. Jego wyjątkowa spostrzegawczość jest nie tylko miłą i zabawną cechą ale też wspaniałym narzędziem pracy. Dzięki tej właśnie spostrzegawczości, Siwy potrafi rozróżniać wiele sygnałów. Baaaa...a. Wiele elementów, których się nauczył wynikało właśnie z tej cechy i jego interpretowania o co może mi chodzić. Czasami wystarczy pokazać jakiś nieznany mu sygnał i obserwować jego reakcje. Wtedy jak na tacy mam podany kolejny element tresury czy gimnastyki, nad którym możemy pracować. Reakcje te mówią mi o predyspozycjach konia do danego ćwiczenia i pozwalają określić czy sygnały nie będę się ze sobą "kłócić". Chodzi o to aby nic się zwierzęciu w głowie nie mieszało, a osoba, która nakazuje wykonać jakieś polecenie, nie musiała główkować nad tym czy dała na przykład tą rękę pięć czy siedem centymetrów niżej.

Wieczorem odbyliśmy walkę z ciuchami na pudła kartonowe. Jak się okazało przegraliśmy, gdyż zabrakło nam amunicji. Po pudełka będzie trzeba pojechać jutro do jakiegoś sklepu. Przeraża mnie co raz bardziej ilość naszego dobytku. W większej mierze są to jakieś szpeje najczęściej mało komu potrzebne. Walczymy więc dalej czekając na koniec tej rozgrywki z niecierpliwością. Ponieważ musimy się ogarnąć jak najszybciej (nie uśmiecha mi się wożenie maneli w śnieg i mróz), postanowiliśmy zabrać już na "nowe" nasze przyczepy, w tym campingową.Tymczasem skupiamy się na pakowaniu i sprzątaniu, pakowaniu i sprzątaniu. I tak "w koło Macieju" jak to mówią. Przetykana jest nudna praca miłymi akcentami w postaci zajęć z końmi. No i może jeszcze czymś dobrym do przekąszenia. Wczoraj na przykład zakupiliśmy pyszne rydze. Coś wspaniałego! Polecam. W stolicy można na Bemowie jeszcze kupić. Tymczasem, pomimo późnej pory, lecę jeszcze dopchnąć kolanem kilka rzeczy w pudłach. ;-)

Ogier czystej krwi arabskiej Workal. Koń mojej znajomej. Jakby ktoś pytał jest na sprzedaż ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz