poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Na wozie i pod wozem...



Ehhh....Szkoda słów.... A tyle pracy, a tyle zachodu.... Nic tylko westchnąć i się zadumać. Miały być zawody, impreza, a tu k....pa! Zła jestem. rozczarowana, a przede wszystkim jest mi przykro. Najpierw mieliśmy koszmarne warunki pogodowe, a tym samym techniczne. Jak znalazło się miejsce zastępcze to nowy współorganizator dopiero po fakcie! Dopiero po umieszczeniu nowych propozycji! Ehhhh.... Szkoda słów. Ale i tak wam powiem. Dopiero po tym wszystkim zadzwonił i poinformował mnie o warunkach jakie musimy spełnić. Wcześniej nie było o tym mowy. Wymyślili sobie dość znaczną minimalną ilość koni, których właściciele zamówiliby boksy. Niestety z tej usługi nie skorzystało tyle uczestników ile sobie wymyślili. Nie każdy potrzebuje boks na imprezie. Ci co mają blisko ładują konia w przyczepę i jadą do domu. I figa z promocji koni pod siodłem tej rasy w tym roku. Gdyby powiedzieli to wcześniej to znalazłabym inne miejsce, których mam w bród do wyboru. A tak... Tydzień przed imprezą! Wrrr... Ale k...pa!

Z bardziej sympatycznych informacji... Odwiedziła mnie od paru lat nie widziana koleżanka. Zmieniła się strasznie. Cóż dojrzewamy z wiekiem, zmieniamy się, rozwijamy... A takie szczęściary jak ona to jeszcze ładnieją i młodnieją wraz z upływem lat ;-) Poszalałyśmy z aparatem i strojem historycznym. Jak na złość słońce skryło się za chmurami ale co tam.... Jutro będzie ciąg dalszy foto szaleństw :-)