wtorek, 19 października 2010

Wysłać chłopa żeby nóż naostrzył...

Rano siedziałam jak na szpilkach czekając aż mój Luby wróci z "Wielkiego Miasta". W planie miałam odebranie nowiusieńkich paszportów z PZHK oraz odwiedzenia miejsca, w którym jak mi doniesiono, można było zakupić bryczesy w cenach szokująco niskich. Ponieważ moje kochanie jak zwykle się spóźniło, z wypadu wyszły.... Nawet nie będę mówić co wyszło. W zamian za to wieczorem wybraliśmy się do rymarza odebrać kilka starych gratów z naprawy oraz na kolację ze znajomym. Wcześniej podłubałam przy koniach i pomogłam K z mięsem. Może to dziwnie zabrzmiało ale wytłumaczę. Ponieważ pracownicy D ostatnio zaszaleli i zakupili od naszego sołtysa świniaka, K niewiele się zastanawiając dołożył się do zakupu, stając się tym samym dumnym posiadaczem ćwiartki tejże zwierzyny. Kupić to nie wszystko. Ponieważ mięsa było sporo, to należało coś z nim zrobić. Jako, że K do osób mocno kulinarnie uzdolnionych nie należy, pomogłam mu pokroić i poporcjować odpowiednie części. Oskórowałam boczek (bo skórki nawet upieczonej na  boczku nie lubi) i zrobiłam mu z niego dwie atrakcyjne rolady do pieczenia. Ponieważ nóż nie był zbyt ostry, poprosiłam tegoż dumnego właściciela wieprzowej ćwiartki o zaostrzenie go. Wrócił po chwili mówiąc "uważaj bo ostry". Jakież zdziwienie moje było gdy zamiast spodziewanego efektu pod tytułem "ostre jak żyletka", otrzymałam efekt noża szarpiącego mięso i czepiającego się jego włókien. Uniosłam nóż do góry i z uwagą studiowałam. Z głębi duszy wyrwało mi się westchnienie. Otóż zamiast gładkiego ostrza zobaczyłam góry i doliny. W ten oto sposób dorobiłam się noża ząbkowanego wcześniej mając zupełnie inny model. Skończyło się na tym, że musiałam kupić nowy nóż. Będąc przewidującą i mającą już doświadczenie, zakupiłam wieczorem w "Wieśmarkecie" cały komplet. No cóż... Wysłać chłopa żeby nóż naostrzył...


"Wybrałem wolność..."

Hubertus Spalski 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz