wtorek, 28 września 2010

Wielkie pieczenie...

Spać dzisiejszej nocy nie mogłam, a że wcześniej poczytałam jakieś strony z przepisami, naszła mnie przemożna ochota na bułeczki maślane własnej produkcji. No jak mnie naszło to już całkiem o śnie nie mogłam myśleć bo głowę moją zaprzątało aromatyczne, miękkie, drożdżowe ciasto. Jak nawiedzona więc, w amoku piekarniczym przystąpiłam tuż przed północą do wyrobu powyższych wypieków. Ciasto udało się znakomicie roztaczając aromat na dom i okolicę. Przepisy na bułeczki maślane dostępne są powszechnie w internecie więc ich tu przytaczać nie będę. Dodam od siebie jedynie, że jedną szklankę mleka zastąpiłam szklaną słodkiej śmietanki 30%. Ach... Niebo w gębie. Rozochocona udanym wyczynem, upiekłam jeszcze na śniadanie kajzerki i zapoczątkowałam zakwas do pieczenia chleba. Teraz dojrzewa sobie on swobodnie w odpowiedniej temperaturze i czeka na dokarmienie. Zakwas prosta sprawa. Polecam, bo nie ma nic lepszego nad własny, pachnący, gorący chlebek bez ulepszaczy. Gdyby ktoś z czytających pokusił się na podobny wyczyn, do zakwasu polecam mąki o wyższej wartości. Na przykład 720. To czy będzie to zakwas żytni czy pszenno żytni, zależy już od gustu i tego jaki chleb chcemy później z tego zakwasu wyrobić. Przepisy na zakwas oczywiście "wygooglane" :-)

Konie dzisiaj niemrawe i ospałe. Widocznie pogoda działa na nie tak samo jak na nas. Rudy ledwo wypuszczony na wybieg, już po chwili stał przy bramie żałośnie rżąc w nadziei, że go ktoś do stajni z powrotem zabierze. Dałam mu jeszcze chwilę na rozruszanie kości i ulitowałam się nad biedakiem. Do stajni szedł prawie kłusując. Znakiem tego pogoda tez mu nie przypasowała i w deszczu moknąć, podobnie jak jego pani, nie lubi. Tylko Biały i Gniada jakoś nie protestują spokojnie pasąc się na trawie. Siwy i Gniady drzemią w zaciszu boksów udając, że ich nie ma. Wiedzą co robią ;-) Chyba zrobię podobnie...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz