niedziela, 28 listopada 2010

Zdolny Rudy i nadgorliwy Siwy

Mamy zimę!!! Śnieg za oknem, biało.... Przynajmniej całe to obrzydliwe błoto się schowało pod białą pierzynką. Miałam dzisiaj natchnienie na wprowadzenie nowych elementów w treningu Rudego i Siwego. 

Rudy jest specyficzny, ma swoje w nosie i nie tylko... Postanowiłam się więc z nim pobawić na wybiegu. Jako, że Rudzielec to dziwak i za łażeniem po padoku zbyt długo nie przepada (tak, tak... Koń, który lubi siedzieć w boksie), postanowiłam umilić mu czas swoją obecnością. Ledwo go wypuściłam, a natychmiast przykleił się do mnie ani myśląc nigdzie odchodzić. Zrobiłam z nim kilka drobnych zabaw na skupienie uwagi i szacunek i zabrałam się za "klapę", której jeszcze nie robił. Nuuuudyyyy... Zajęło mu to może dwie minuty i załapał o co chodzi. Teraz wystarczy porobić ćwiczenia rozciągające i utrwalić odpowiedź na sygnał. Ponieważ zadanie wykonał poprawnie, pochwaliłam go i wyszłam z wybiegu. Odeszłam jakieś dwadzieścia metrów od padoku i tak z głupia frant, w sumie nie wiem co mnie podkusiło, zawołałam do niego po imieniu, a następnie podałam komendę głosową. Mój szok był BIG!!! Oczy mi wypadły ze swojego miejsca i zawisły na sprężynkach. Szczęka oparła się o mokry i zimny śnieg. Stałam z rozdziawioną i niezbyt mądrą minął jakąś chwilę. Bo oto moi drodzy, koń, który nigdy wcześniej nie był tego elementu uczony, wykonał "klapę", i to dwa razy raz po raz znajdując się ode mnie w odległości ponad dwudziestu metrów. Wystarczył mój głos! Oczywiście element ten nie był perfekcyjny. W końcu koń nie jest jeszcze porozciągany do tego ćwiczenia i jego nogi przednie pozostały w lekkim ugięciu (choć nie dużym). Głowa za to schowana elegancko pomiędzy kończynami, przód mocno obniżony! Normalnie rewelka.  Mam kolejnego geniusza w stajni :-)

Potem przyszła kolej na Siwego. Chciałam z nim poćwiczyć podążanie za wskazanym punktem. Okazało się, że Siwy nie lubi tego ćwiczenia i nawet okazał to skubiąc mnie (nie mocno choć jednak) w rękaw. Skarciłam go głosem, wykonałam jeszcze powtórzenie i dałam mu z tym spokój. Przy innych nowych elementach, ogier kombinował, zgadywał, wymyślał jakieś swoje własne ćwiczenia i pozycje, No jest trochę nadgorliwy więc przy treningach z nim trzeba uzbroić się w cierpliwość i uważnie przyglądać się jego reakcjom. Jest bardzo spostrzegawczy więc czasami zrobi coś co nam się może wydawać  bez sensu. Okazuje się przeważnie, że to człowiek, a to się ustawił w innej trochę pozycji niż normalnie, a to ciut bat inaczej trzyma, a to pod innym kątem. Różnice są zazwyczaj minimalne ale temu zwierzakowi wystarczy. Tak, tak.. to zawsze był spostrzegawczy koń. Przerobiliśmy pasaż po kole i wspięcia. Z nowych rzeczy podłapał piaff stojąc na wprost mnie, hiszpana na subtelniejsze sygnały i podążanie za batem w odpowiedniej pozycji. Musimy jeszcze poprawić to jego wklejanie się w człowieka. W sytuacji gdy robi nowe elementy czasami usiłuje zbytnio zbliżać się do mnie. Poćwiczyłam więc z nim jeszcze odsyłanie na odległość i pozostawanie w danym miejscu aż go przywołam. Znając go od tych kilku lat mogę śmiało twierdzić, że następny trening będzie jak olśnienie. Zawsze tak z nim jest. Pierwszy raz trudniej choć od razu "kuma czacze", drugi raz wykonuje nowy element jakby całe życie  nie robił nic innego :-)

Ponieważ nie robiłam ostatnio nowych zdjęć, poniżej fotka z Siwym podczas małej zimowej sesyjki foto. Fot. Gosia Makosa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz